Mojio: Samochody połączone z internetem to inteligentniejsze pojazdy i wzrost bezpieczeństwa na drogach
Internet rzeczy, podobnie jak każda inna innowacja, z jednej strony jest źródłem nowych możliwości, a z drugiej budzi wiele wątpliwości. Przede wszystkim jednak jest to wielka szansa dla biznesu, szczególnie na szybko rozwijającym się rynku samochodów połączonych z internetem. Mojio otwarta platforma wspierana przez Deutsche Telekom, może uczynić z każdego samochodu pojazd inteligentny. Pozwala oszczędność czas i pieniądze – zarówno konsumentom, jak i przedsiębiorstwom. Wpływa na wzrost bezpieczeństwa na drogach. Zyskują więc wszyscy.
Internet rzeczy (IoT) zainicjowali ludzie, który zaczęli podłączać do Internetu rzeczy po prostu dlatego, że mogli to zrobić. Teraz łączą przedmioty z Internetem, bo ma to sens. Jeśli przyjrzymy się trendom dotyczącym Internetu rzeczy możemy zauważyć, że punkt ciężkości w coraz większym stopniu przesuwa się w kierunku produktów, które ułatwiają życie, zwiększają bezpieczeństwo i pomagają oszczędzić pieniądze.
Internet rzeczy zmienia wszystko
Internet rzeczy to olbrzymie korzyści zarówno dla konsumentów, jak i dla biznesu:
- Dla konsumentów może być to narzędzie ułatwiające życie, które pozwoli oszczędzić czas i zwiększy bezpieczeństwo. Na przykład podłączenie do sieci prostego urządzenia, jakim jest czujnik dymu, może uratować niejedno życie. Jedna na trzy śmiertelne ofiary pożarów domowych to efekt tego, że z czujnika dymu wyjęto baterię po tym, jak zaczął on wydawać irytujące dźwięki sygnalizujące jej rozładowanie. Dziś to aplikacja może wysłać sympatyczne przypomnienie o niskim poziomie baterii, którą można wymienić z odpowiednim wyprzedzeniem.
- Dla przedsiębiorstw Internet rzeczy może być świetnym sposobem pozyskiwania szczegółowych informacji. Do dziś firmy, których pracownicy jeżdżą służbowymi samochodami wiedzieli, gdzie każda z tych podróży się zaczyna i gdzie kończy, ale nie wiedzieli, jak podczas jazdy zachowuje się kierowca. Jeśli kierowca nie zdejmuje nogi z gazu w pobliżu szkoły, przejeżdża na czerwonym świetle lub prowadzi agresywnie, odbije się to niekorzystnie na reputacji firmie. Ponieważ Internet rzeczy dociera teraz do rynku samochodowego, firmy mogą teraz zachęcać pracowników do odpowiedzialnej jazdy.
Oczywiście Internet rzeczy to także wyzwania. Jednym z głównych powodów do niepokoju jest pokusa kontroli na wzór „wielkiego brata” – co niekoniecznie musi być złe. Jeśli „wielki brat” ratuje życie, pozwala oszczędzić pieniądze, uwalnia od trosk dnia codziennego, to naszym zdaniem jest to pozytywny efekt. Doskonały przykład pochodzi z branży ubezpieczeń, gdzie w ramach pierwszych eksperymentów z samochodami połączonymi z internetem testowano stosowanie zniżek dla kierowców zależnie od ich sposobu jazdy. Kolejnym trendem z tendencją wzrostową, który można zaobserwować wśród firm wynajmujących pojazdy, jest identyfikowanie czasu i miejsca wypadków drogowych oraz korzystanie z tej analizy by proponować objazdy. Internet rzeczy nie oznacza podglądania ludzi: to zbieranie danych, robienie z nich sensownego użytku i w efekcie ułatwianie życia, poprawa bezpieczeństwa, a przy okazji również oszczędność pieniędzy.
Samochody podłączone z internetem – napędzane informacją
Światowy rynek samochodów połączonych z internetem jest bardzo skoncentrowany na optymalizacji komfortu kierowcy, choć preferencje różnią się w zależności od kraju. W Czechach na przykład bardzo ważne jest bezpieczeństwo. Także w Ameryce Południowej i Łacińskiej zaobserwowaliśmy szerokie zainteresowanie odpowiedzią na takie pytania, jak np.: Czy mój samochód jest powypadkowy? Czy został skradziony albo co zostało w nim zmienione? W innych krajach ludzie wspólnie korzystają z samochodów. Pokolenie millenialsów w Ameryce Północnej nie czuje się już emocjonalnie związane z pojazdem – to po prostu rzecz, która pozwala przemieścić się z punktu A do punktu B. Z jednego samochodu mogą korzystać dwie lub trzy osoby, a głównym wyzwaniem jest bieżące przekazywanie zainteresowanym osobom informacji, gdzie w danym momencie jest samochód i kto ma kluczyki. Podstawą jest tu dostęp do informacji.
Bardziej uniwersalne pytanie brzmi: W jaki sposób oszczędzić pieniądze, gdy w samochodzie coś się zepsuje? Dziś, gdy w samochodzie coś przestanie działać, na desce rozdzielczej zaświeci się po prostu pomarańczowa lampka kontroli silnika. Pozostaje wówczas odstawić auto do mechanika i mu zaufać. To, co robimy, to rozszyfrowanie informacji ukrytej wewnątrz samochodu i powiadamiamy użytkownika o tym, co konkretnie się zepsuło. Informujemy nie tylko o randze problemu, ale i o szacunkowym koszcie naprawy. W informacji tkwi duży potencjał i my pozwalamy z niego skorzystać.
Otwarte rozwiązanie, które zamieni „głupi” samochód w inteligentny
Gdy zaczynaliśmy pracę nad Mojio, musieliśmy się zdecydować, czy budować własny sprzęt, czy po prostu stworzyć oprogramowanie i skupić się na platformie. Wówczas większość dostępnego sprzętu była droga, żaden nie był idealny. Była więc pokusa, by zaprojektować i stworzyć własny. Jednak w przeciwieństwie do konkurencji postanowiliśmy skupić się na platformie. Absolutnie wszystkie nasze wysiłki i inwestycje skupiliśmy na budowie otwartej, skalowalnej platformy współpracującej z dowolnym urządzeniem. Nasze rozwiązanie pozwala teraz połączyć z Internetem każdy zwykły samochód, który moglibyśmy nazwać „głupim”. Obecnie po drogach jeździ pół miliarda takich aut. Wierzę, że w przyszłości wiele z nich będzie połączonych z internetem i będzie dzielić się informacjami z nowymi pojazdami autonomicznymi. Połączenie z internetem stanie się czymś naturalnym zarówno dla nowych, jak i obecnych samochodów. Inteligentne samochody pozwolą oszczędzić czas i pieniądze na ubezpieczeniu czy utrzymaniu pojazdu. Staniemy się też lepszymi, bezpieczniej jeżdżącymi kierowcami dzięki informacjom, do których zyskamy dostęp.
Autor: Kenny Hawk
Stanowisko: CEO, Mojio
Data publikacji: 05.12.2016